fbpx
Tim Teller
Opowiadam, dlaczego podróż to dopiero początek. Na blogu odnajdziesz porady na temat podróżowania, blogowania podróżniczego i profesjonalizacji podróży.
Zapisz się do newslettera

Tim Teller 2017. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Wyobraź sobie, że postanawiam ruszyć gdzieś na koniec świata, niech będzie… Syberia. Rozpoczynam przygotowania, zbieram potrzebny sprzęt, sprawdzam wizę i loty. Brakuje mi sporo sprzętu outdoorowego, bo nigdy w ten sposób nie podróżowałem. Dochodzi koszt utrzymania podczas wyprawy: jedzenie, nocleg, transport na miejscu i zapasowe części. Zapomniałbym, jeszcze tylko nowy telefon dla mnie, chciałbym też kamerę gopro i trochę sprzętu do niej: nowy wyprawowy namiot, śpiwór i plecak. Oczywiście to nie koniec potrzebnego sprzętu, jednak resztę pokażę Ci później.

Jest tylko jeden problem… nie mam pieniędzy, a jak sam widzisz, potrzeb jest sporo. Po podliczeniu wszystko kosztuje mnie 50 000 zł. Niestety to kosztowna podróż, jednak wierzę, że wspólnie podołamy temu zadaniu i pozwolisz mi pojechać w tę jakże cudowną wyprawę.

Wspólnie, bo specjalnie dla Ciebie wymyśliłem projekt, który był przerabiany na dziesiątki sposobów, bo nie robię nic spektakularnego, ale to moje marzenie, więc nie mogę Ci o tym powiedzieć,  dlatego…

Daj pan piątaka

Opcji, aby zebrać pieniądze na podróż mam trzy. Nie zrobić w tym temacie nic i zaprzepaścić szansę na przygodę życia. Pracować w pocie czoła przez wiele dni, miesięcy, a może i lat ruszając ostatecznie za swoje. Zrobić zbiórkę pieniędzy, w której przekonam Cię, że warto wesprzeć moją kompletnie nieprzygotowaną wyprawę, gdzie za cenę radości z moich spełnionych marzeń dostaniesz pocztówkę.

Ile warte są Twoje marzenia?

A teraz pomyśl o swoim najskrytszym marzeniu. Czymś, co od wielu lat nie daje Ci spać i o czym myślisz każdego dnia. Wyprawie na Alaskę, nowym samochodzie, domu i jachcie, nieważne. Masz?

Weź kartkę, podlicz jego koszt, podziel na kilkadziesiąt mniejszych części, na końcu podaj numer konta, na które mam przelewać fundusze i zacznij zbierać pieniądze w Internecie. Tak po prostu. Być może znajdą się ludzie, którzy postanowią zafundować Ci Twoje marzenie. A teraz pomyśl, że dziś zrobiłem w ten sposób ja, jutro Ty, pojutrze Twój znajomy, a za nim cała reszta. Każdy z nas liczy na pomoc innych, zamiast samemu wziąć się do pracy.

Chodź, opowiem Ci jak wyglądała przygoda życia

Jak grzyby po deszczu na portalach crowdfundingowych wyrastają prośby o dofinansowanie osób, które nie szukają załatania luki w budżecie, a sponsora generalnego w postaci ludzi, którzy od zera postawią im wyprawę.

Nigdy nie zrozumiem osób, które spełnienie swoich marzeń zostawiają wyłącznie na łasce innych. Od samego początku wiedząc, że nie będzie ich stać na zrealizowanie celu, nie zamierzają walczyć, poświęcić wszystkiego co mogą, bo przecież marzenia są najważniejsze i trzeba je spełniać!!!! Gorsze jest tylko, gdy ta sama osoba po powrocie powie mi, że warto stawiać sobie cele i dążyć do nich mimo wszystko.

Tylko czyim kosztem?

Nie mam nic do zbierania w ten sposób funduszy, bo widziałem wiele fascynujących przedsięwzięć, które warto było wspomóc, ale coraz częściej przekraczamy pewne granice dobrego smaku. Gdy młodzi, zdrowi ludzie zbierają na pokrycie praktycznie wszystkich kosztów podróży, coś we mnie pęka. Nie zaczynają od pracy, szukania prawdziwych sponsorów, marek wpisujących się w filozofie wyjazdu, lecz od zbiórki, dzięki której uda się rozwiązać wszelkie problemy. Najczęściej w takich wypadkach, gdy zbiórka się nie udaje, całe przedsięwzięcie staje pod znakiem zapytania, a w ostateczności nie dochodzi do skutku, przez brak funduszy.

To tak jak dziecko, które cały życie będzie dostawało od rodziców pieniądze nigdy ich nie poszanuje, bo będzie miało świadomość, że zaraz pojawią się nowe. Inaczej jest, gdy samo zapracuje i zrozumie, że te kilka złotych, które dostawało bez wysiłku, wymaga kilku godzin ciężkiej fizycznej pracy.

Przez zbiórki pieniędzy zaczynamy się przyzwyczajać, że ludzie poskładają puzzle, które z własnej woli przed sobą rozrzuciliśmy. Stajemy się wygodni, bo przecież chcemy zrealizować tak niesamowitą wyprawę, więc dlaczego nie zapytać innych. Czy naprawdę będziemy się tak samo cieszyć z wyjazdu, który zrealizowaliśmy, tylko dlatego, że tysiące ludzi zobaczyło w nim sens i własną ciężką pracą dorzuciło nam kilka złotych?

Gdyby każdy z nas w tym momencie postanowił podliczyć swój cel i rozpocząć zbiórkę, rozpoczęłaby się wielka licytacja czyje marzenia są ważniejsze? Twoje, moje, Kasi, która postanawia wejść na Mount Everest czy Adama, który postanawia dojechać rowerem do Etiopii? Chyba nie o to chodzi, aby to coś co daje nam siłę do działania, zostało spełnione przez obcych nam ludzi.