fbpx
Tim Teller
Opowiadam, dlaczego podróż to dopiero początek. Na blogu odnajdziesz porady na temat podróżowania, blogowania podróżniczego i profesjonalizacji podróży.
Zapisz się do newslettera

Tim Teller 2017. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Do tej pory chodziłem do jednego z salonów w moim mieście. Typowy miejski przycinak, obcinający bez polotu, bez pasji i wiary we własne umiejętności. A może on tych umiejętności nie posiada? Nie wiem, do tej pory nie narzekałem, ale kiedyś trzeba było to zmienić. Wiem jednak, że nie jest jedyny i kilku już takich przycinaków na swojej drodze spotkałem, nawet wśród tych polecanych. Tym razem było inaczej.

Marcin

Do salonu poszedłem z prostym przekonaniem, będzie bardzo dobrze. Z kilku prostych powodów…

Fryzjera nazwijmy Marcin – zmieniłem, bo nie chcę robić reklamy/ antyreklamy, a nie jest to istotne w historii –  jest jednym z najlepszych w swoim fachu w tym kraju. Aby się do niego dostać czekałem prawie trzy tygodnie tylko dlatego, że wcisnąłem się w termin. Ja, klient, który płaci i wymaga, musiałem się dostosować, inaczej mój czas mógł nigdy nie nadejść, a przynajmniej nie za mego życia. Nie przeszkadzało mi to, wręcz powodowało to nutkę ciekawości.

Marcin obcina tych, których oglądasz w telewizji i w Internecie. Pracuje z największymi i najlepszymi, przy czołowych pokazach w tym kraju, jego stylizacje zdobią okładki gazet i sesji zdjęciowych. Marcin tworzy wizje na Twojej głowie.

Cena zwykłego obcięcia kilkukrotnie przewyższała to, do czego przyzwyczaiłem się u dotychczasowych fryzjerów. Różnił się też czas, w końcu standardowe piętnaście minut przy prawie godzinnym zabiegu u Marcina to jak wizyta w Mc Drive przy wykwintnej kolacji w restauracji.

Magia

Marcin zaprosił mnie na fotel, popatrzył przez paręnaście sekund, pomajtał włosami na lewo i prawo i powiedział:

Nie, nie nie. Tak nie będzie.

Po to tu przyszedłem…

Był irokez?

Był.

Już nie będzie.

Właściwie nawet nie zdążyłem nic powiedzieć: co bym chciał, czy jaki mam na siebie pomysł. Pozostało mi się tylko zgodzić. Nie dlatego, że tak wypadało, zwyczajnie mój pomysł został daleko w tyle. Marcin ponownie pomajtał moimi włosami, niespiesznie przyciął w kilku miejscach i wysuszył, skłaniając się moim zdaniem ku końcowi.

Jedyne o czym wtedy pomyślałem to to, że nie dla takiego efektu jechałem. Wydaję sporo kasy, gdzieś w snobistycznej warszawskiej dzielnicy, gdzie wszyscy świecą najnowszymi złotymi Iphonami, czekając na wizytę dużo za długo tylko po  to, aby jakiś pożal się boże artysta umył mi włosy?

I wtedy zaczęła się magia…

Wizja

Marcin nie jest typem osoby, do której wchodzisz z wyklepaną formułką tak jak zawsze pani Jadziu, która strzygła Twojego dziadka, ojca, a teraz strzyże Ciebie w ten sam wyuczony od lat sposób. To nie jest też młoda osoba, która została fryzjerem tylko dlatego, bo to fajne zajęcie, lubi układać włosy i będzie strzygła koleżanki. Następnie trafia pod nieodpowiednie skrzydła stając się na zawsze Jadzią znaną z jednego upięcia.

To wizjoner, który za swoją cenę nie tylko obcina Ci włosy, on kreuje Twoje nowe ja . Nie pracuje na akord, nie spieszy się, a ze zwykłego obcinania włosów robi sztukę. Pierwszy raz przekonałem się o prawdziwości słów pasja rodzi profesjonalizm. W kilkadziesiąt minut dowiedziałem się, że w prawdziwym fryzjerstwie liczy się każdy milimetr. U wszystkich dotychczasowych fryzjerów brakowało mi wizji i wiary w ich umiejętności. Nie widziałem przekonania i pewności w tym co robią.

Podróbka

Przez większość naszego życia, na własne życzenie nie dosięgamy prawdziwej jakości. Wpieprzamy kebaba z przydrożnej budki, nigdy nie próbując kuchni Gordona Ramsaya. Widzimy lustrzane odbicia, mając gdzieś w oddali prawdziwą rzeczywistość. Zwykłe pójście do fryzjera uświadomiło mi, jak wiele rzeczy choć myślę, że znam, jest tylko marną podróbką. Kalką wytworzoną na potrzeby mas, którą spotykamy na co dzień.

Fascynują mnie ludzie, którzy z przyziemnych zajęć robią coś niezwykłego. Oddają się bez reszty swojej pasji, często kosztem kontaktu z ludźmi, braku pieniędzy i wolnego czasu. Kosztem komfortu w życiu, wyszydzaniem i byciem odludkiem, bo kto normalny robi coś zwyczajnego z uporem maniaka.

To był pierwszy dzień w życiu, kiedy poznałem prawdziwą jakość. Po wyjściu z salonu, doszło do mnie jak bardzo się myliłem. Zakładałem, że będzie tylko bardzo dobrze, była miazga.