fbpx
Tim Teller
Opowiadam, dlaczego podróż to dopiero początek. Na blogu odnajdziesz porady na temat podróżowania, blogowania podróżniczego i profesjonalizacji podróży.
Zapisz się do newslettera

Tim Teller 2017. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Na swojej drodze spotkałem Niemców, którzy na pytanie czy mówią po angielsku, odpowiedzieli Ja, ja natürlich. Francuzów, którzy od razu mówią, że angielskim się brzydzą, bo tu jest Francja i tu mówimy po francusku. W Rumunii nie chcą mówić po angielsku, bo dumnie twierdzą, że w szkole uczyli  się niemieckiego, a gdy chcesz mówić po niemiecku? No cóż, dawno go nie używali bądź zwyczajnie nie lubią tego języka. A Polacy? Dla Polaków liczy się certyfikat.

Ciągle mało

Gdy pewnego razu w Hiszpanii podwoził mnie właściciel jakiejś wielkiej międzynarodowej firmy, która jak sam mówił zatrudnia setki osób, dosyć długo rozmawialiśmy. Jak to zwykle padł temat podróży, Polski oraz niespodziewanie języka angielskiego, którym zdaniem Hiszpana władam lepiej, niż większość jego pracowników z nim razem wziętym. A w Polsce? Nie wiem, czy mój poziom można nazwać komunikatywnym, bo nie spełnia określonych norm.

Innym razem, przez pewien czas podróżowałem z Polką, która biegle włada angielskim. Skończyła kursy, certyfikaty, gramatykę rozkłada na czynniki pierwsze w taki sposób, że zrozumiałaby nawet ameba. Gdy przychodziło do załatwiania czegokolwiek, okazywało się, że władała biegle językiem, ale tylko na papierze. W prawdziwej sytuacji, w której była pierwszy raz, zastanawiała się, które słówko będzie lepsze, co będzie w tej sytuacji poprawniejsze i co najważniejsze, czy nie popełni błędu, który o zgrozo! ukazałby ją jako nieperfekcyjnie przygotowaną osobę. Choć na co dzień nie była osobą cichą, w obcym języku, brakowało jej odwagi bo stresowała ją hiperpoprawność.

Błędy w  pierwszym zdaniu

Po co więc męczyć się kilka lat w szkole tylko po to, aby nie umieć się wysłowić? Po co zdawać dziesiątki egzaminów, wydawać tysiące złotych na prywatne korepetycje, skoro przed powiedzeniem prostego zdania zastanawiasz się, jakiego użyć czasu, czy będzie to poprawne gramatycznie, składne i literackie.

To nie tak, że każda osoba z trzema certyfikatami jest głąbem. Ten sam problem spotyka każdego ucznia, który przez kilka lat wkuwa teorie, bez żadnej praktyki, bo nie wie czy uczy się brytyjskiego czy amerykańskiego, o akcencie już nie wspomnę. Pomyśl, czy nie spotkałeś takich, którzy pomimo ogromnej wiedzy, są zamknięci w sobie? Przecież na pewno mieli egzaminy ustne, które sprawdziły, że jednak ten język znają.

Owszem znają formułki pod egzamin i maturę, problem w tym, że nie potrafią przekazać nim emocji, odnaleźć się w nagłej sytuacji i zwyczajnie na luzie pogadać, a nie sztywno wygłaszać lekcyjne teorie. W czasie, kiedy ja nie znając języka, pomogę sobie mimiką, rękami i gestami, mój towarzysz stojąc obok, będzie wyłapywał moje błędy gramatyczne, bo w drugim zdaniu użyłem złej składni.

So fucking what? Czy to naprawdę jest takie istotne?

Za dużo

W języku angielskim występuje szesnaście czasów, strona bierna, okresy warunkowe i inne zbędne w komunikacji nudy, których zwykły zjadacz chleba nie jest w stanie rozróżnić. Mimo to uczymy się tego, wkuwamy czas teraźniejszy przyszły zaprzeszły, którego zastosowanie jest uzależnione od tego, czy jestem głodny na sto procent, czy robię sobie żarty i w końcowym rozrachunku nie zjem tej zakichanej kanapki. Pamiętam, gdy w liceum nauczycielka kazała uczyć się piękny kilku wyrazowych formułek, bo za kilka lat będziemy mogli zabłysnąć za granicą. Niestety, za kilka lat nikt nie będzie jej pamiętał.

Po co więc marnować tyle czasu, skoro nie zamierzamy związać swojego życia z językiem obcym, a chcemy się go tylko nauczyć? Czy warto uczyć się formułek, aby jadąc do Wielkiej Brytanii załamać ręce, bo ich seplenienie nie przypomina niczego z książki? Tak jak większość z nas nigdy nie będzie mówić nieskazitelnie poprawnie po polsku, tak samo cała reszta świata nie będzie mówić pięknie w swoich językach. Wstydem nie jest popełniać błędy, błędem jest się wstydzić, głównie tego, że kilka lat nauki poszły na śmietnik.