fbpx
Tim Teller
Opowiadam, dlaczego podróż to dopiero początek. Na blogu odnajdziesz porady na temat podróżowania, blogowania podróżniczego i profesjonalizacji podróży.
Zapisz się do newslettera

Tim Teller 2017. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Opowieści z podróży są specyficznym rodzajem przemówień. Przedstawiasz wydarzenia, na które często nie miałeś wpływu, a tym samym mogą nie pasować do założonego wcześniej scenariusza. Jednak wszystko musi być spójne i interesujące dla widza.

Do końca podróży nie wiesz, czy to już koniec przygód czy w jednej chwili wszystko zmieni swój bieg. Wracasz, przeglądasz zdjęcia i oceniasz czy udało się spełnić początkowe założenie czy pomimo osiągnięte celu zrobiłeś to w inny sposób. Możesz z tego zrobić atut bądź rozłożyć na łopatki całość przekazu. Właściwie, prelekcje możesz rozłożyć na wiele różnych sposobów. Oto siódemka, która z roku na rok wybija się na niechlubny piedestał.

Wyprawa ku spełnieniu marzeń

Osobiście za spełnienie marzeń przybiję Ci piątkę. Nawet pięć piątek i kupie soczek w barze. Śmiem twierdzić, że znaczący procent osób podróżujących spełnia swoje marzenia odwiedzając nowe krainy i podejmując nowe wyzwania. Ale czy każdy opowiada o spełnianiu marzeń?

Taki festiwal Włóczykija. 8 prelekcji w ciągu dnia, góry, morza, powietrze, ogień i muł. Wszystko ku marzeniom. Andrzej Budnik w Australii w pogoni za marzeniami, Bear Girl „Alaska to moje marzenie” a Supergan palił się w irańskim słońcu dla spełnienia marzeń. Cukierkowo jak u Piotrusia Pana.

Spełnienie marzeń jest czymś osobistym, odświętnym i niekoniecznie musi być poddawane ocenie innych. Ludzie często robią konkretną robotę, przeżywają prawdziwe sytuacje i zderzają się ze ścianą, ale nie zawsze to wielce wydumane marzenia ich do tego pchały.

Pocztówki, biedne dzieci i tani hipisowski bus

Jeśli do tej pory nie masz wrażenie, że duża część internetowych podróżników łączy swoją podróż z jednym z wymienionych motywów to popatrz dokładnie na większość portali crowdfundingowych. Samo podpinanie tych tematów nie jest czymś tak negatywnym, aby nie móc przejść obok obojętnie.

Poziom żenady podnosi się w momencie promowania swojego wyjazdu jako nowatorskiego, odważnego i wręcz idealnego na okładkę National Geographic. Kolejna opowieść o zbieraniu funduszy na uruchomienie starego auta, jego renowacji i wyruszeniu w świat za grosze. Kolejne nauczone po drodze dzieci i rozesłane ze świata pocztówki. Bo przecież moje pocztówki są czymś tak oryginalnym! Och i ach!

Brak elementarnej wiedzy na temat wystąpień publicznych

Kwestie, które bolą najbardziej u doświadczonych mówców, bo Ci młodzi dopiero się uczą, albo idą na żywioł. Zaczynając od nagminnego wskazywania ręką i wchodzenia tym samym na ekran zamiast laserowym wskaźnikiem w pilocie, poprzez siedzenie zamiast stania na prezentacjach w power poincie z dziesiątkami zdjęć kończąc. Nie wspomnę już o długich godzinach bezproduktywnego gadania o tym samym, co najczęściej spowodowane jest nieprzygotowaniem się prelegenta.

Niestety jedni wchodzą od razu z pewną jakością, drudzy tej jakości się uczą latami. Najgorsza jest trzecia grupa, która nie miała i nie potrzebuje mieć jakości. Ich wyrobiony styl, daleki od ideału, jakoś się sprzedaje, więc można jeszcze jechać tylko na nazwisku.

Mam wrażenie, że kiedyś mianem podróżnika, a tym samym osobą prowadząca prelekcje podróżnicze określało się kogoś, kto na to zasługiwał. Miał jaja jak arbuzy, robił coś pionierskiego, podchodził rzetelnie do swojej pracy. Szanował ludzi, ich czas i nie robił czegoś byle jak. Dziś każdy, kto wychyli nos poza granicę kraju, dostaje w pseudo mediach łatkę podróżnika, jeździ po uczelniach i domach kultury, psując rynek swoim niewłaściwym podejściem. Jest to jeden z tematów, nad którym jeszcze się kiedyś rozpiszę.

Brak celu wystąpienia

Zaciekawić, rozśmieszyć, rozzłościć, wsadzić kij w mrowisko, ukazać jakiś problem, przedstawić ludzkie słabości. Twoja prezentacja musi coś z ludźmi zrobić, budzić określone przez Ciebie emocje i mieć jasno skonkretyzowany cel. Bawisz albo sponiewierasz, mówisz o walce jaka rozgrywa się wewnątrz Ciebie podczas zdobywania szczytu czy ukazujesz piękno i majestat gór.

Jeśli w tym wszystkim nie ma konkluzji większej niż „zwiedziłem, poznałem, dobrze się bawiłem” to możesz być pewien, że to nie jest materiał na prawdziwe wystąpienie. Nigdy się na nim nie wybijesz, nigdy nie wystąpisz tam, gdzie chciałbyś to robić. Jakość i poświęcony czas docenią tam, gdzie znają się na rzeczy. Oni wiedzą, czy łgałeś jak pies czy Twoja wyprawa miała jakiś sens, którym warto innym zająć czas. Pisałem o tym niedawno.

Zdjęcia bez treści

Zdjęcia to uzupełnienie wypowiedzi, które ma oddawać charakter naszych przeżyć. Zdaniem profesjonalnych mówców na 75 minutowe wystąpienie, nawet te podróżnicze, 20 zdjęć to już tłok. Teraz pomyśl z iloma spotykałeś się podczas prelekcji na których byłeś. Często odrzuca się świetne ujęcia, nad którymi rozpływałaby się publika bo nic nie wnoszą do przekazu. To one powinny się dostosować do sensu opowieści, nie opowieść do nich.

Wzniosłe treści w podstawówce

Pamiętam swoje pierwsze wystąpienie w gimnazjum. Po skończeniu tego poziomu nauczania wiedziałem, że te trzy lata to nie jest nauka, to poligon wojskowy zgotowany przez uczniów dla uczniów. Czekałem na bezlitosną młodzież, pierwsze ziewanie, pomidory i ogólny chaos. Przeliczyłem się, były tylko pytania i oklaski. Do tej pory się temu dziwie.

Miałem obawy, czy mój ton i przekaz nie jest zbyt górnolotny, czyli dla ludzi w tym wieku po prostu nie pieprze bez sensu. Problem pojawia sie wtedy, gdy tak samo opowiadamy w klubie dla emeryta jak i w podstawówce. Na jednej linii kładziemy osoby z nowotworem w szpitalu i grupę biznesową.

Ta sama podróż, ale inny odbiorca to często konieczność dostosowania języka, długości trwania, zdjęć i przekazu. Dzięki temu, możemy stać się mega inspiracją. Dla ludzi chorych warto opowiedzieć o uporze i nadziei, dla biznesmenów o sukcesach i osiągnięciu celu pomimo porażek. Tak bliskie sobie pojęcia, jednak tak dalekie w przełożeniu na dłuższą wypowiedź. Wzięcie tego pod uwagę, to milowy krok w poprawieniu jakości i odbioru naszej prezentacji.

A co ja robię tu?

Właściwie to nie lubię mówić, mam tremę, wyjazd nie był ciekawy, ale zaproponowali, to przyszedłem. Gadka szmatka bez przekonania i bez sensu, od początku skazana na porażkę. Bezczelniejsi jeszcze powiedzą Wam o tym podczas wystąpienia. Chyba najgorszy typ.

A teraz pomyśl, jak często przyszło Ci słuchać osób, które opowiadały nie zwracając na powyższe elementy uwagi?