fbpx
Tim Teller
Opowiadam, dlaczego podróż to dopiero początek. Na blogu odnajdziesz porady na temat podróżowania, blogowania podróżniczego i profesjonalizacji podróży.
Zapisz się do newslettera

Tim Teller 2017. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Włochy są rajem podróżowania na gapę. Ups. Wymsknęło mi się, to jest be! Nielegalne, nie wolno, mama nie pozwala. A jeśli już pozwoli, bo stwierdzi że nic z Ciebie nie będzie to… przejdźmy dalej.

Podróżując po Włoszech miałem wrażenie, że ludzie, a zwłaszcza służby porządkowe nie ogarniają tego, co się wokół nich dzieje. Niezwracający na gapowiczów uwagi konduktorzy, policjanci, którzy zamiast wystawiać mandaty za picie alkoholu w miejscu publicznym, proszą grzecznie o przesunięcie się tak, aby nie widzieli turyści. A pozostali? Jeszcze dziwniejsi.

To chyba ostatni kraj, który poleciłbym autostopowiczom. Niestety nie miałem na tyle cierpliwości, aby użerać się z kolejnymi oszukującymi mnie ludźmi, patrzącymi z zażenowaniem bo szukam transportu. W większości przypadków brały mnie osoby zza granicy: Francuzi, Polacy czy Niemcy. Włosi robili to z wielkim bólem po oświadczeniu, że na pewno nic im nie zrobię, niczego więcej od nich nie potrzebuję i grzecznie wysiądę we wskazanym przez nich miejscu. Broń Boże, abym chciał coś do nich powiedzieć po angielsku!

Dosyć szybko przesiadłem się na pociągi. Zgodnie z radą kilku osób, w tym Darka i Grześka, większość tego kraju zjeździłem chyba wszystkimi możliwymi pociągami. Od komunikacji miejskiej, po pociągi lokalne, dalekobieżne a nawet superszybką kolej. Podchodziłem do sprawy na kilka sposobów, nigdy jednak nie ganiałem się z konduktorem. Nie jestem typem, który będzie cieszył się jak głupi do sera, bo udało mu się uciec konduktorowi ganiając się z nim po pociągu i chowając się po kiblach.

Często tłumaczyłem konduktorowi w jaki sposób podróżuję i tylko od niego zależało czy zostawałem czy natychmiast opuszczałem pociąg. Z tym bywało różnie,  jednak od Rzymu praktycznie cały kraj do Słowenii przejechałem koleją. Odpowiedź więc sobie sam.

Oczywiście zdarzały się osoby, które chciały mi dawać mandaty. We wszystkich przypadkach na chęciach się kończyło, pomimo iż niektórych uparciuchów nawet nie próbowałem od tego pomysłu odwodzić. Dlaczego tego nie robili? Nie wiem, jednak nie bierz tego jako wyznacznik.

Tak jak wspomniałem w poprzednim wpisie, pierwsza była Piza. Mała miejscowość z klimatycznym małym ryneczkiem, kilkoma nie znanymi nikomu zabytkami i oczywiście Krzywą Wieżą. Nie zabrakło osób robiących zdjęcia podczas podtrzymywania wieży i wycieczek po okolicznych kościołach. Nawet ja pokusiłem się o zrobienie słodkiej fotki z rączki. Jednej z niewielu w moim życiu, a na pewno pierwszej wstawianej publicznie!

image001 image005

Następnie Florencja, z której bez zwiedzania, przesiadłem się od razu do szybkiej kolei prowadzącej do Padwy. O tym, że wsiadłem do super szybkiej kolei dowiedziałem się później. Całkowicie inny standard, pasażerowie przygotowani na dalszą wycieczkę. Tylko ja bez zmian wyglądałem jak włóczęga. Pomyślcie sami jak po spaniu po krzakach wyglądałem przy ludziach w garniturach. Pomiędzy trzema miastami oddalonymi od siebie o 230 km były bodaj trzy przystanki, a cała reszta to sprawne przemykanie przez kolejne miejscowości.

image003Po szybkim technicznie odcinku Padwa – Wenecja, udało mi się dotrzeć do miasta zalanego wodą. Romantyczne spacery, uściski, wspólne fotki na mostach obstawionych przez sprzedających czarnoskórych kolegów. O ile w Rzymie spotkamy ludzi sprzedających z Pakistanu, Indii tudzież przede wszystkim Azji, w Wenecji natrafimy na kierunek bardziej afrykański. Szczerze jestem ciekaw czym to się ma. Szczęśliwie dla mnie byłem przed sezonem, więc mogłem przejść spokojnie, a i sprzedający torby nie czepiali się mnie zanadto. Powiedzmy sobie szczerze, na ch… byłaby mi ta torba?

image008

image006 image009 image007

Niestety niezbyt przyjaźnie pachnące kanały nie zdobyły mojego serca, więc po i tak wydłużonym spacerze postanowiłem ruszyć w kierunku granicy. W jednym z pociągów pomagam młodej pani konduktor naprawić coś przy drzwiach. Chwilę później wyraźnie posmutniała wyrzuca mnie z pociągu. Fascynujące jest, że kilkukrotnie przeprosiła mnie za to iż tak robi, jednak to jest jej praca. Pozdrawiam ją, dziękuję za podwózkę i wysiadam na pierwszej stacji. Powoli zbliża się wieczór, więc w miejscowości Portogruaro spędzam noc.

Włochy są dziwne.

Przez długi czas nie mogę się wyzbyć wrażenia, że podróż w stronę Bałkan to początek końca przygody. Za mną już wiele krajów, wiele przygód i nowych znajomych. Jak zawsze jestem rozdarty między radością z powrotu, a chęcią zatrzymania tych chwil jeszcze na dłużej.