fbpx
Tim Teller
Opowiadam, dlaczego podróż to dopiero początek. Na blogu odnajdziesz porady na temat podróżowania, blogowania podróżniczego i profesjonalizacji podróży.
Zapisz się do newslettera

Tim Teller 2017. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Ponad miesiąc temu wyruszyłem w kolejną podróż, której plan opisałem we wcześniejszym osobnym wpisie (klik). Wyjazd nie różniłby się wiele od poprzednich, poza jednym szczegółem. Nie zrealizowałem prawie żadnych założeń. Nie przeszedłem w całości Szlaku Arktycznego, nie podróżowałem tyle czasu ile miałem podróżować, zamiast w większości pieszej podróży, znaczną część czasu poruszałem się autostopem. Nie wstawiałem regularnie postów, nie chwaliłem się wszem i wobec jak mam zajebiście na wakacjach, bo codziennie otacza mnie niesamowita skandynawska przyroda. Choć na początku nie zastanawiałem się jak to będzie kiedy swój wyjazd i działania wokół niego wywrócę do góry nogami. Ważniejsze jednak było to, jak ja będę się czuł z tym, że podróż… pójdzie zgodnie z planem.

Cel

Na szlaku spotkałem parę Niemców. Dwójka młodych ludzi, którzy tak samo jak ja bawili się w social media. Każdego dnia gdy się spotykaliśmy, walczyli z zasięgiem internetu, biegając od lewej do prawej, licząc na chwilę łączności ze światem. Internetu, którego nie było nigdzie. Już po pierwszym dniu przestałem marzyć o zasięgu sieci, a zasięg internetu był wręcz niewykonalny. Jednak oni każdego dnia z nadzieją walczyli, a ja zastanawiałem się czy tak samo ma wyglądać moja podróż. Podróż gdzieś z dala od cywilizacji, biegając z ręką uniesioną ku niebu z nadzieją na wczytanie się bodaj dwóch zdjęć. Zamiast tego postanowiłem oddać się całkowicie drodze, odpoczywając w pełni od tego co dzieje się w codzienności, do której i tak wrócę. Pierwszy raz od dawna byłem całkowicie odcięty, od jakiegokolwiek kontaktu. Bez zbędnych informacji i marnowania czasu.

Podróżując pieszo, przez pierwszą część szlaku, zastanawiałem się co będzie dalej. Dużo dalej. Jak będzie wyglądało moje życie po powrocie, a nawet co medialnie zrobię z moim wyjazdem. Zamiast żyć tu i teraz, każdego dnia myślałem co będzie kiedy skończę szlak. Z czasem zrozumiałem, że to droga donikąd i zamiast zgrywania wielkiego podróżnika ruszę po swojemu, nie trzymany przez żadne narzucone przez samego siebie ograniczenia. Zamiast szlaku, po pierwszym etapie (około 200 km ) ruszyłem na archipelag Lofoty, skąd po dojechaniu do miejscowości A, wolnym krokiem kierowałem się do domu.

Gdy zapytasz mnie czy żałuję, że nie zrealizowałem celu? Odpowiem bez wahania, ani trochę.

Zanim zapomnisz

Znam takich, którzy choć dopiero co wyruszyli, myślą o tym jak będzie po powrocie. Choć bawią się świetnie i z wypiekami na twarzy wspominają spędzony czas, w jego trakcie nie potrafią się nim cieszyć. Celem nie jest droga, a zawsze coś daleko poza tym. Zawsze coś rozprasza, zaprząta głowę i nie pozwala w stu procentach oddać się podróżom. Takim przez chwilę stałem się ja sam.

Zanim zapomnisz po co podróżujesz, spójrz wstecz i przypomnij sobie jak zaczynałeś swoje przygody. Czy liczyły się dla Ciebie lajki czy pozytywna energia ludzi spotykanych na szlaku, chwalenie się innym czy przeżywanie dla samego siebie. Czy wyruszałeś w świat, bo chciałeś odpocząć i podróżować gdzie oczy poniosą czy realizować wybujałe cele tylko dlatego, że gdzieś pojawia się dziwna presja. Z czasem zatracamy się w swoich działaniach, pozwalamy dorosnąć dziecku, które gdzieś wgłębi nas siedziało. Dziecko, które cieszyło się, że może poznać coś nowego, nawet jeśli nowością jesteśmy my sami. Odkryci na nowo.

A teraz napijmy się za błędy, których nie chcemy popełniać.


Dawno mnie tu nie było, jednak jeśli o mnie nie zapomniałeś to wbijaj na Instagram, gdzie pojawiają się zdjęcia z podróży (klik) bądź zapisz się do newslettera (formularz poniżej). Pojawi się sporo ciekawych nowości, a już niebawem nowy wywiad.