fbpx
Tim Teller
Opowiadam, dlaczego podróż to dopiero początek. Na blogu odnajdziesz porady na temat podróżowania, blogowania podróżniczego i profesjonalizacji podróży.
Zapisz się do newslettera

Tim Teller 2017. Wszelkie prawa zastrzeżone.

28 kwietnia. Rano o 6 dzwoni budzik. Niee, jeszcze nie, pośpię sobie jeszcze ze 30minut, samochodów nie zabraknie. Poprzedniego dnia długo zastanawiałem się na którą go ustawić, tak aby zdarzyć przed odjazdem ciężarówek z parkingu chwilę za miastem. Wszystko legło w gruzach przez zwiększone przyciąganie łóżka w momencie wstawania. Ostatecznie chwilę po 7.30 wyruszyłem z domu, pogoda nie rozpieszczała, ale pomyślałem „co ma być to będzie”. Nie wiem dlaczego, do mojej głowy przyczepiły się słowa piosenki „najtrudniejszy pierwszy krok, potem szybko mija rok” którą nuciłem idąc do parkingu ciężarówek. Chwile przed stacją BP znalazłem kapsel z Tymbarka z napisem ”Nie bój żaby”. Nic nie dzieje się przypadkiem, więc pomyślałem, że coś musi być na rzeczy. Na stacji niestety nikogo w moim kierunku nie znalazłem.

Poszedłem więc w stronę drogi krajowe, aby po ponad godzinie od wyjścia z domu zacząć łapać pierwszego stopa. Poszło w miarę sprawnie. Pierwsza osoba po 20 minutach, tylko 15km, ale pierwszy krok za mną. Jak się później okazało był to początek autostopowego maratonu tego dnia. Następny łapie po 5minutach na kolejne 60km. Do Ostrowi Mazowieckiej. Tam zatrzymuje się Czarek z Wyszkowa z którym jadę pierwszy dłuższy przejazd  aż do Grajewa. Po drodze wstępujemy do Mc Donalda, dużo rozmawiamy na różne tematy, opowiada mi o budowie swojego domu, pracy itp. Pierwsza świetna osoba na trasie wiec wymieniamy się kontaktem a ja kieruje się na Suwałki. Dzięki dwom osobom dojeżdżam do Szypliszek, miejscowości za Suwałkami, blisko przejścia granicznego z Litwa, gdzie praktycznie z jednego auta wsiadam do kolejnego.

Tym razem jest to ciężarówka. Janek jedzie do Rygi wiec może podrzucić mnie do Kowna, skąd ja ruszę do Wilna. Pytam czy mogę jechać z Nim do Rygi. Dostaje odpowiedz twierdzącą, jednak sam waham się gdzie ruszyć, gdyż plan zakładał kierunek Wilno. Otwieram jedyna butelkę picia jaką mam- kolejny Tymbark- a tam napis „Otwórz się na świat”. Wsiadam do auta i oznajmiam, ze ruszamy na Rygę ;) Jak się później okazuje Janek lat około 50, zajmował się wieloma rzeczami zanim został kierowca ciężarówki. Początkowo przez kilka lat przemyt aut, następnie parał się rolnictwem, jednak stwierdził ze to nie dla niego więc rozpocząć prace kierowcy ciężarówki po Litwie i Ukrainie głównie ze sprzętem elektronicznym. Nocujemy 40km od Rygi, jemy kolacje, popijamy piwko i spać. Nie wiem czemu ale nie powiedziałem Jankowi ze podróżuje bez pieniędzy, że nie mam namiotu a mimo to dostałem kolacje. Spałem w polu, przykryty jedynie śpiworem i ponczem wiec budziłem się w nocy wielokrotnie, gdyż jak się okazało noc była chłodna.

Była to moja pierwsza noc więc nie bardzo wiedziałem jak podejść do tematu noclegu nie mając namiotu oraz będąc po kilku piwkach ;) Wszystkie rzeczy pokryte były szronem, poranek chłodny więc szybko zbieram się do kierowcy. Sprawnie dojeżdżamy na obrzeża Rygi. Żegnamy się a ja nie mając mapy, dzięki pomocy ludzi kieruje się w stronę centrum.  Na jednym z przystanków autobusowym pytam Pań jak dostać się do centrum. Gwarnym tonem dowiaduje się, iż najlepszym wyjściem jest tramwajem. Niestety nie mam biletu, pieniędzy na niego, nie znam rozkładu ani nie wiem która jest godzina. Nie szkodzi, jedz z Nami. Jedziemy do centrum, a w razie czego będziemy rozmawiać- odpowiadają Panie ze średnią wieku około 65 lat. Tym oto sposobem dostałem się do Starego Miasta w łotewskiej Rydze, gdzie udałem się do informacji turystycznej po plan miasta.

P1020097 P1020123 P1020109 P1020111 P1020125 P1020135

Zwiedzam co ciekawsze miejsca, robię fotki i wracam do tej samej informacji aby zapytać w jaki sposób wydostać się na obrzeża z miasta nie mając pieniędzy. Odpowiedz ponownie ta sama- jedz tramwajem nr 1- jeśli Cię złapią to nie wystawia mandatu bo szkoda dla nich zachodu, nie jesteś stad i nie znasz języka, najwyżej wywala Cię na ulice. Autostrada oddalona jest od centrum o 11km. Pierwsze około 2km idę pieszo, jednak w końcu decyduje się podjechać w opisywane przez panie w informacji miejsce. Tam spotykam dziewczynę, która lapie stopa w tym samym miejscu w którym  planowałem, gdyż wydawało się ku temu najlepsze. Rozmawiam z nią jakiś czasem po czym podjeżdża do Nas autem para młodych Estończyków.  Jest to tyle ciekawe, iż nie łapaliśmy wtedy transportu a jedynie rozmawialiśmy na poboczu. Dziewczyna wsiada a ja idę dalej. Jednak szybko zostaje zatrzymany. A Ty? – pytają Łotysze. A ja jadę w innym kierunku-odpowiadam. Nie szkodzi, podrzucimy się na wylotówkę. Tym oto sposobem dziewczyna dojeżdża do swojego celu a ja zostaje podrzucony do skrzyżowania autostrad.

P1020145

Po około 1km pieszej drogi, znajduje przystanek autobusowy, na którym po około 15minutach podjeżdża młoda bussines women z Estonii. Świetne auto, spokojna muzyka w tle, prędkość jazdy zwijająca za nami asfalt. Ponad 120km mija nam na rozmowach. Jak się dowiaduje, jedzie do chorej matki, która po wylewie leży w szpitalu. Jej mama nie radzi sobie z chorobą, jest załamana i podczas rozmowy płacze do słuchawki. Rozmowa prowadzona była poprzez system głośnomówiący w samochodzie a więc słyszałem jej płacz. W międzyczasie pytam dlaczego mnie zabrała oraz czy się nie boi zabierać autostopowiczów. Odpowiedziała się, iż jestem pierwsza osoba, która zabrała a zrobiła to ponieważ poprzez chorobę matki wie ze ona kiedyś może potrzebować pomocy. Dowiedziała się przez to jak szybko może zmienić się czyjeś życie. Dojeżdżamy do Parnawy po której zostaje oprowadzony. Nie jest to duże miasto, wiec wszystko idzie sprawnie. Pomyślałem „chwilo trwaj”.

Pożegnałem się, aby ruszyć dalej w stronę Tallina. „Ktoś” wysłuchał moje prośby choć nie do końca tak jakbym sobie tego życzył i „chwilą” zaczęła trwać. Trwała ponad dwie godziny zanim złapałem kolejną osobę. Nie wierzyłem, ze po takim wcześniejszym szczęściu przytrafią mi się takie problemy. Naprzeciwko mnie- po drugiej stronie ulicy stała kobieta czekająca na autobus. Po około 45 minutach jej oczekiwania, a moich już prawie 2h podchodzi do mnie i pyta co tu robię i gdzie jadę. Po serii standardowych pytań wręcza mi 10 euro na autobus tłumacząc, że wstyd jest za jej kraj i ludzi w którym nikt nie chce mi pomóc.

Przyjmuję pomoc, oczekując dalej na cokolwiek co będzie jechało w stronę stolicy. Pani odjeżdża autobusem, a ja czekam kolejne 20minut i w końcu łapię upragniony transport na obrzeża miasta. Tam czeka mnie pierwszy sprawdzian znajdywania noclegu w dużym mieście. Niestety dość późna pora powoduje, iż mam bardzo utrudnioną sytuacje. Po około 20 minutach zagadywania do ludzi, spotykam pewna panią, która po wysłuchaniu mnie postanawia mi pomoc. Przypomina sobie, iż nieopodal jest miejsce dla bezdomnych gdzie mógłbym się przenocować. Niestety miejsce to okazuje się ośrodkiem jak to określają „dla ludzi z problemami”, przy których mój problem braku noclegu jest zbyt mały. Nie zamierzam się pchać na siłę do miejsca pełnego alkoholików, narkomanów i ludzi psychicznie chorych więc wybieram nocleg w park, gdzie buduję szałas. Wcześniej dostaje jeszcze informacje o noclegowni dla bezdomnych kilka ulic dalej, jednak nie korzystam z racji późnej pory oraz kolejnej konieczności jazdy na gapę.

P1020172

W parku nieopodal zatoki buduję coś co ma przypominać namiot z poncza. Jak to mówią „szału nie ma”, ale przynajmniej pozwala mi przetrwać noc przy temperaturze około 0C. Dzięki czemu udaje się przetrwać kolejna noc i ruszyć z rana w poszukiwania możliwości przedostania się do Helsinek. W porcie dowiaduje się, iż bilet kosztuje 45 euro co jest cena zaporową do zebrania w niecałe 4 godziny jeśli chciałbym ruszyć tego samego dnia. Pani w kasie po usłyszeniu, iż podróżuje bez pieniędzy wręcza mi kartkę z kontaktem do polskiej ambasady w Tallinie, która może mi pomoc w tej sytuacji. Jest to dla mnie ostateczności z racji konieczności wyplenienia wielu papierków i wszelkich innych wymagań. Wychodzę z portu, aby poszukać pracy w zamian za pieniądze na bilet.

Paręset metrów dalej, przypominam sobie, iż istnieje możliwość popłynięcia dzięki innej firmie, której kasa znajduje się 50 metrów obok poprzedniej. Wracam i tam słyszę 24euro za prom, start 18.45. Jest to dla mnie mega ważna informacja ponieważ nie dość ze mniej pieniędzy to mam więcej czasu na ich zebranie. Ponownie ruszam w miasto, aby cos znaleźć. Niestety trzy godziny pytań w barach, kebabach, kwiaciarniach, sklepach i całej reszcie odnośnie pracy jest nieskuteczne więc postanawiam wrócić do portu, aby być może tam wpaść na jakiś genialny pomysł. Godzina odpływu nieubłaganie się zbliża a ja mam na razie 9 euro. 7euro od kobiety z przystanku, 2 euro od pań z baru, które nie chciały, abym pracował. Wracając do portu zachodzę w dwa miejsca, do pobliskiego baru oraz sklepu spożywczego. Jak się okazuje, sklep spożywczy okazuje się strzałem w dziesiątkę. Panie nie mają dla mnie nic do roboty, jednak dostaje od szefowej 15 euro, dzięki czemu jeszcze dziś będę w Helsinkach. Kupuję bilet, myje się w portowej toalecie, aby punkt 18 ruszyć na odprawę.